Forum  Strona Główna
Poezja dla ciebie.


" Antek, ksiądz i Apokalipsa "

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Pisanina
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Gość






 PostWysłany: Śro 11:55, 17 Gru 2008    Temat postu: " Antek, ksiądz i Apokalipsa " Back to top

2008-12-02 Białystok
„Antek, ksiądz i Apokalipsa”

Czerwiec latoś był jakiś taki duszny jakby miało się, co zdarzyć niedobrego. Jakieś przekleństwo chyba wisiało w powietrzu.
Dumał o nadchodzącym Bożym Ciele. Święto u nas w Zaścianku obchodzone tak dostojnie jak Wielkanoc czy Boże Narodzenie. Bój się Boga, żeb, kto w obejściu wtedy, co robił, a nie daj, czego co na polu choćby i motyczko. Nawet prawosławne, w ten dzień porzucali swoje roboty. Było ich niewielu w naszej wiosce, ale żyli my w zgodzie i po bratersku, jak trzeba było to pomagali nawzajemnie, a i gorzałki popili nie wąsko. No, bo i pop Mikołaj z naszym proboszczem po bratersku się odwiedzali i obgadywali do nocy jak trzódko miejscowo zarządzać, żeb w duchowości i bojaźni Bożej na Dzień Sądny doprowadzić.
Z zadumy o doczesności wyrwał mnie głos mojej Aniuty.
- Władek! Władek! Gdzie ty u licha się podział? Jak potrzebny, to zawsze gdzieś się chowasz jak zając po krzakach.
- Tut Aniuta! Pod stodoło siedze.- Odkrzyknął zły. Miał chwile spokoju to zara jakoś robote wynajdzie, a to drzewa narąb, a to parszukom podrzuć, a to znowu, co innego.- Co tak ryczysz jak bydlątko do wody?
- Ty mnie tu nie pyskuj tylko wziołby się za robote jako!- Aniuta szła w mojo strone i niosła siekierę. Przestraszył się nie na żarty.
- Aniuta! Ty, co?! Zdurniała czy jak?- Stanoł na równe nogi i aż włosy podembieli.
- Hahahahah!- Zaśmiała się spojrzawszy na siekierę.- Ty durniło jeden, ty myślał że Ciebie chciała jo rąbać? Hahahah!- Zaśmiała się jeszcze raz.
- No jak ty do mnie idziesz z takimi prezentami, to, co miał myśleć?
- Pamiętasz, że na świenta zawsze do nas dzieci się zjerzdżajo?- Przekrzywiła głowę i zasłaniając oczy daszkiem z dłoni popatrzyła na mnie.
- Pamiętam.- Odpowiedział już pewniejszym głosem.
- A co na to następuje, trzeba i w torby im, co włożyć, a i obiad, jaki wystawniejszy zrobić.
Mnie to już te zgadywanki zaczeli trzenść jak po Antkowych pierwszych spustach i degustacjach.
- Babo durnowata!- znerwował się i rozcapierzył halape- Powiedz ty mnie wprost co chcesz,
a nie jakieś Familiady tu robisz!
- Orz ty hamuło! Ja do ciebie z dobrym słowem a ty mnie tak….-Aniuta puściła siekierę i fartuchem, co miała przewionzany dookoła pasa zaczęła, ocierać oczy. Ja zmienk jak nogi, kiedy zobaczysz jako zjawę. Wiedziała cholera jak mnie podejść.
- Aniuta nie bucz!- Przytulił jo i renko otarł oczy, choć oni wydawali się jakieś suche, ale już nie sprawdzał.- No, co tam trzeba?
Jej jakby renko odjął, cała złość i płacz odeszli.
- Nu trzeba egzekucje na piewniu wykonać, durnowaty skacze na wszystkich co wejdo na podwórek i ze trzy kurki, jedno to musowo bo do Krasowskich chodzi jajka nieść jakby u siebie za mało miejsca było. No i rosół trzeba nagotować a i co w torbę dzieciom…….
Czekaj!!!!!!!!!!!!- Krzyknął ja. Odeszło mnie już i żałowanie jej i humor, co miał.- Ty mnie,


latoś- w gwarze na Podlasiu w niektórych rejonach, tego roku, tego lata
parszukom- parszuk, w gwarze na Podlasiu w niektórych rejonach, świniak.
Familiady - popularny w TVP program, w którym biorą udział rodziny i odpowiadają na pytania.
Piewniu - pieweń, w gwarze na Podlasiu w niektórych rejonach, kogut.


Czekaj!!!!!!!!!!!!- Krzyknął ja. Odeszło mnie już i żałowanie jej i humor, co miał.- Ty mnie, do jakiej masakry namawiasz. Niedługo Świento Pańskie a ja mam rence krwio niewinnych plamić! Nie możesz ty kupić w sklepie? Oni tak nie poznajo czy to kupne czy wioskowe.
Aniute jakby wszystkie gromy z jasnego nieba trzepnęli na raz. Zaniemówiła, spąsowiała jak piwonia w ogródku.
- Ty bydlaku! Ty odszczepieńcu! Zapomniał już jak z Antkiem w Palmowo Niedziele samogonu się napili? Jak płakał w chacie potem, że to z żalu, że za niedziele Jezusa ukrzyżujo? Teraz mnie takie rzeczy gadasz! Taki wierzący się zrobił nagle?!- Aniuta machała renkoma jakby stado much ganiała. Całe szczenście, że siekiere upuściła, bo by mój łeb potoczył się zamiast kuraczego chyba.
Poczuł się jakby kto mnie mokro szmato w pysk strzelił. Pobladł i poczerwieniał, zatrzęsło jak osiko.
- Będziesz chciał żeb rozczyniła zaczyn na chleb swojski to powiem idź i kup miastowego to z tej samej monki.
- Aniuta! Mnie nerwy ponieśli!- Próbował się tłumaczyć i zażegnać kataklizm.- Przez to parnote w powietrzu chyba taki nerwowy dzisiaj. Przejde się na łonke i jak wróce to wykonam egzekucje.
Spojrzał tak głęboko jej w oczy jak topielica na uroczysku kawalerowi żeb zbałamucić i w odmęty pociągnąć.
Aniuta tylko machnęła renko wzięła siekiere w drugo odwróciwszy się zadem odeszła nawołując skazańców.
- Cip cip cip! Ciiiiippppppp cippppppp! Ciiiiiiiiiiippppppppppppp ciiiiiiiiiiiippppppppppp!
Odetchnął z ulgo wyjął z jednej kieszeni woreczek z machorko z letniej koszuli bibułke i skręcił cybucha żeb myśli duracze dymem odpędzić.
Wyszedł za wioske poza stodołami żeb mnie kto znów się nie napatoczył i nie nerwował. Chciał w samotności przemyśleć jak to egzekucje na później odsunąć.
Szedł koło Pegeerowskiej łonki. Trawa bujna zielona aż chciało się położyć i w niebo patrzeć jak za baszmałyka , kiedy chodził krowy pasać.
Polna droga pyliła się i posmutniał, że ubranie i buty zabrudze. A niechaj tam w koncu od czego ta pralka automatyczna w chacie i woda z rury.
Szedł tak dobrych pare minut z zamysłem, że bydlątka przy okazji poprzepinam żeb lepszej trawy pojedli, bo zara południe, a oni w jednym miejscu trawe skubio. Dochodził do rzeki i na powrót smutek, wzioł i wspominki.
Patrzył na ten rów, co kiedyś wił się jak wonż miendzy łonkami i polami. Było szerzej to węziej kompali się grando było i gdzie przejść tylko co kostki moczonc i furmanko przejechać. Ryba była wszelaka, choć rzeka nie jakaś tam wielgachna, ale jak chodził z koszykiem na kartofli a potem jak wons zaczoł wyłazić pod nosem to i z kołysko zawsze na kolacje było, co przynieść.
Stanoł przy brodzie, co się pozostał po starej rzece. Wspomnienie naszło jak to z dziadkiem Józefem – Świeć Panie nad jego duszo i wiekuiste racz mu dać spoczywanie- Powiedział Władek i wykonał ręką znak krzyża na piersi. Ojcem mego ojca Stanisława jechali furmanko na pole zobaczyć musi czy ta paskowana zaraza kartoflanych liści nie trzebi.
Pić mi się chciało i powiedział.

rozczyniła zaczyn- rozrobić zaczyn z drożdży na chleb
Topielica- w ludowych przekazach, panna mieszkająca w jeziorach i bagnach, mamiąca kawalerów urodą, by potem utopić.
Zbałamucić- zawrócić w głowie, gwarowo w niektórych rejonach Podlasia.
Duracze – durne, gwarowo w niektórych rejonach Podlasia.
Baszmałyka – żartobliwie dziecko, gwarowo w niektórych rejonach Podlasia.
Kołysko – specjalnie pleciona z wikliny w kształcie lekko wygiętego łuku.


- Dziadku pić mi się chce!
- Prrrr Łysa!- Zatrzymał Józef konia w brodzie, bo może też spragniony.- Zara Właduś dam ci pić.
Zdioł czapkę z głowy taka leninówka z daszkiem. Zaczerpnął z rzeki tam gdzie piach żółty, bo wiadomo, że czysta tam płynie. Sam się napił i mnie podał. Oj, jaka smaczna była nie to, co te miastowe, pijo z butelków niby źródlana i taka zdrowa. Sama chemia jak wszystko u nich.
Tera z tego rowu by wody nie zaczerpnął chyba, że umierający z pragnienia by był. Popatrzył, co te ekonomy z meliorantami zrobili niby to dla rolnika, bo łonki i pola nawodnione.
Tera prosta i wonska jak sik, kiedy pod płot za potrzebo robisz. W studniach, co to każden miał na podwórku woda przepadła. Podprowadzili kanalizacje niby to wygoda i luksus. Może i letnikom tak, co na kwatery latem zjerzdżajo.
Odkręcisz krana wody nabierzesz a ona biała i mentna jak niewychodzony zacier Antkowy. Czekaj z minute żeb to opadło a i smak nie ten sam. Tak rozmyślając nie zobaczył, kiedy nad samo wode dolaz.
- O matko przenajświentrza! Wszystkie świente i anioły niebieskie!!!! -Wykrzyknął Władek
Uklonk na kolana i rence do modlitwy złożył.
- Panie Nazarejski czy to już się Apokalipsa napoczęła?!- Przerażony przecierał oczy dłońmi i nie wierzył.- Matko Bosko częstochowsko toż znaków na niebie i ziemi nie było, rzeki krwio nie spłynęli! To czemuż te ryby podurnieli?!
Patrzył z przerażeniem i niedowierzaniem, jak co większe sztuki miotały się na płyciźnie a co poniektóre to i na piach wypływały. Inne płynęły do brzegu jak durnowate kaczki co chleb zobaczo to poleźliby i w ogień.
Władek zerwał się na równe nogi zaczoł wrzucać ryby na powrót do wody a one jak otumanione wracały do brzegu.
- Oj to chyba koniec nadchodzi? Z Aniuto się pokłócił, ale u spowiedzi był w ostatnio niedziele to może na sondzie ostatnim łagodniej potraktujo? Co robić?!- Zastanawiał się i chodził w przód i tył jak durnowaty. Nagle olśnienie naszło.- Może to terrorysty, czym wodę zatruli żeb nasz Zaścianek dla przykładu wyludnić! Trzeba Mariana z posterunku zawiadomić niech do powiatu dzwoni ratunku, jakiego szuka!
W Władka głowie myśl goniła myśl. Rozwiązania sypały się jak jabłka z trząsanego drzewa. Nie wiedział, jaką podjąć decyzję. Już miał do chaty wracać, kiedy w oddali usłyszał jakby warkot traktora. Przystanął na skarpce i patrzył w dal. Słońce tak świeciło dodatkowo odbijając się od wody, że refleks bił po oczach utrudniając widzenie.
Z dwóch dłoni daszek zrobił nad oczami i wpatruje się w coraz bardziej widoczny kształt.
- Toż to trachtor Antkowy i ciągnie beczke na gnojówke ze sobo. Zdurniał czy opił się? To nie pora żeby gnojem pola polewać!- Głośno zastanawiał się Władek.
Już miał biec do niego, kiedy traktor zawrócił i pojechał w kierunku lasu.
Władek uspokoił nerwy skręcił papierosa i maca się po kieszeniach w poszukiwaniu zapałek.
- Ki czort!- Zaklął rozeźlony. Patrzy a zapałki leżą na ziemi.- Musi jak klękał to z kieszeni się wysunęli. Podnosząc pudełko zatrzymał rękę w pół drogi. Jakoś dziwnie odór od nich bił. Trochu zamokli, ale z jednej strony draska była sucha. Nie śmierdzieli siarko piekielno ale jakimś swojskim zapachem. Podsunął pudełko pod nos i wciągnął odór w płuca.
Papieros wypadł z ust i rozpuszczając się w wodzie popłynął drobinami machorki jak rozbitki z tonącego okrętu.
- Ty padalcu jeden! Ty postronku świniaczy!- Władek klął jak szewc. Prawie, że spopielał na twarzy nie patrzył, że w tej furii nogawki od spodni zamoczył. Ruszył jak oparzony w kierunku wioski.

Szedł tak szybko jakby od tego zależał los Zaścianka jak na nieszczenście napatoczył się Bronek. Władek nie chcąc dać znać po sobie ze roztelepany jak sztacheta w płocie zwolnił kroku.
- Cześć Władek!- krzyknął z daleka Bronek.
-Cześć!- chcąc nie chcąc przystanął odpowiadając. Jednak oczami latał jakby spieszył się do wychodka.
- Co tak nogawki pomoczył? Po wodzie próbował chodzić?- zaśmiał się Bronek- mam ja do ciebie pytanie…
Nie skończył zdania, kiedy Władek wszedł mu w słowo.
- Bronek litości Boga nie teraz! Spieszno mi!
- Jaki nerwowy stał! Z babo się pokłócił?- nie dawał za wygraną.
Władek pomyślał, że jak go będzie dalej zbywał to będzie tu dłużej stał jak kołek w płocie.
- Normalne! Pokłócił się! Jak gówno w zadzie się przewraca to i chłop nerwowy się staje.- odpowiedział próbując uspokoić głos.
- No masz ty i racje!- przyznał Bronek- Ja jednak do ciebie w innej sprawie. Nie wiesz przypadkiem czy renty już na poczte nie przyszli?
Władek spojrzał na niego uśmiechnął się po raz pierwszy od zdarzenia nad rzeką.
- Toż miał pieniendzy na konto do banku przesyłać po tej sprawie, jak to listonosz za Zusowskie na zagranice pojechał i kulawo Zośke bałamucił, że zabierze ze sobo.- zaśmiał się i spojrzał na zmieszanego Bronka.
- No miał! Ale moja w banku robi i łape by położyła. Potem miałby chodzić i na wiśniaka prosić?- zasmucił się i zaczął grzebać noga w piachu jak kura.
- Nie wiem Bronek czy byli, bo jak zauważył to ze swojo się pożarł i nie rozpytał jeszcze. Mam jeszcze sprawę do zrobienia tak, że i czas w zad mnie sztura.- Władek tylko w myślach się modlił żeby Bronek, czego nie podejrzewał.
- No trudno.- powiedział smutno- wezme rowera i podjade sam zobacze.
- Dobra Bronek jak z Aniuto rozejm dziś zawrze to wieczorem pod sklepem będę i powiem jak sprawy się mają.
Władek tylko machną ręką na pożegnanie i poszedł.
Skrzypienie bramki w obejściu Antka i trupa na nogi by postawiło. Władek rozglądał się na boki jakby przyszedł kury kraść jednak wzrokiem szukał kolegi. Nagle usłyszał znajomy głos.
- Władek witaj! A co taki zdyszany czort cię gonił czy co?- Antek wyjrzał zza drzwi stodoły.
Władkowi krew na sekundę stanęła w miejscu miał już zamiar na powitanie lać po pysku.
Jednak, że razem się wychowali odstąpił od samosądu. Szarpnął tylko Antka za rękę i wciągnął do stodoły. Zapach siana tak przyjemnie drażnił nos, że na chwile zapomniał cało przemowe, co układał po drodze.
- Władek! Zdurniał czy jak!?- Antek miał strach w oczach- Co tobie? Ruskiego spirtu popił?!
Pod naporem rąk Władka cofnął się w głąb stodoły.
- Antek! Co ty nawyrabiał?! Apokalipse naczynasz?!- nerwowo zadawał pytania- Co ty robił trachtorem na łonce?
- Ja?- odparł zdziwiony pytaniem.
- Nie! Może Matka Teresa z Kalkuty- we Władku krew już zawrzała a rency same zacisnęli się w pienści.- jeździła twoim trachtorem i gnojówko po polu bryzgała ! Antek nie nerwuj mnie, bo ja dziś od południa skołatany chodze!- Władek starał się opanować emocje jednak bluźnierstwa bardziej przypominali się jak litanie do Świentych.

Spirtu- gwarowo spirytus.
Bryzgała- gwarowo pryskać.
Skołatany- w innym znaczeniu zdenerwowany, roztrzęsiony


- No, bo widzisz…- zaczoł dukać Antek – robił eksperyment i coś musi poszło nie tak. Zacier zawrzał i siarko piekielno zaczoł dawać. W smaku był jakby samogon z brukwi robił.- tłumaczył się aż przysiadł na worku z osypką.
- No dobrze! Nie wyszło.- Władek zaczął nerwowo chodzić po stodole- każdemu zdarzy się niewypał. Może składniki pomieniał albo recepture przeinaczył. Wszystko można pojonć. Trudno robota poszła na marne, ale wylej człowieku te berbeluche w ziemie czy w lesie.- nadal chodząc umoralniał Antka.- Tobie jednak czort oczy zasłonił i podkusił żeb do rzeki wylać.
- Władek! Myślał, że to najbezpieczniejsze rozwiązanie. Różne chemiczne rzeczy płyno z pola to i moje dwieście litrów zacieru różnicy nie zrobi.- tłumaczył się jak w sądzie. Wiedział, że Władek domyślił się prawdy i nie ma, co strugać wariata.
Władek przystanął jakby wyrosłą przed nim ściana.
- Ile?!- zapytał- dwieście litrów?!- dalej nie mógł uwierzyć.
- No dwieście!- odpowiedział antek i spuścił głowę.
- Człowieku! Toż mało do katastrofy ekologicznej nie doprowadził. Ryby podurnieli na brzeg wyłażą inne do góry brzuchami, pływajo.- Władek aż usiadł z wrażenia.
Wtem w stodole pojawiła się Karolcia żona Antkowa.
- Co wy chłopy tak konspirujecie?- zapytała zaciekawiona.
- Karolcia tobie tylko kryminały w głowie.- uśmiechnął się na siłę Władek.- My tu o ważnych sprawach rozprawiamy. Co poładować w obejściu. Ile parszuczków zakupić.
Władek starał się wybrnąć z sytuacji, ale druga myśl paliła jak to rozgrzane żelazo- Znów zgrzeszył kłamstwem. Tera to spowiedź musowa.
- Już myślała, że jako degustacje robicie- odpowiedziała i ciągnęła dalej- jak pokańczacie narade to do chaty zajdźcie chłodniku narobiła świerzego na to spiekote pic się nie będzie tak chciało potem.
- Na pewno, zajde pokosztować.- Odpowiedział Władek by jak najszybciej pozbyć się natręta.
Karolcia wzięła koszyk na ziemniaki i bez słowa wyszła.
- Władek ty do Unii nadawałby się na diplomate- skwitował uśmiechnięty Antek.
- Ty mnie oczu nie czaruj! Wiesz, że rzeka koło księdzowej plebanii płynie. On na spacery lubi zapuszczać się nad nio. Jak zobaczył to co ja oj będzie kazanie z ambony oj będzie! Módl się żeb żadnej ryby do renki nie wzioł i zapachu nie poznał.- Władek popatrzył na Antka jak hycel na bezdomnego psa.
- Oj! Oj! Oj!- wydukał tylko Antek.


Nadszedł dzień Bożego Ciała. Wszystkie w Zaścianku odzieli odświętne ubrania i ruszyli pod kościół skąd ruszała procesja. Rozglądał się za Antkiem czy choć trochę pokory okaże. A jakże Antek dorwał się do chorągwi z Matko Bosko i maszerował na samiuśkim przedzie procesji.
Jak co roku pogoda jak na zamówienie, słoneczko i może ciut parnoty przez te ocieplenia klimatyczne ale ludzie dziarsko maszerowali śpiewając hymny pochwalne.
Brzezina przetrzebiona z gałązek, ale to na Boski cel to i tak żal nie było jakby je jakieś hamucie połamali.
Procesja szła wyznaczono traso i co jakiś czas zatrzymywała się przy ołtarzach polowych na modlitwę. Szedł koło Aniuty i dzieci co to zjechali na świento no ale rozmowa nie kleiła się bardzo przez te egzekucje co jej nie wykonał.
Ludzie zatoczyli koło i na powrót wrócili pod kościół.
Wtenczas zaczęła się Apokalipsa.

Berbeluche- berbelucha, gwarowo w niektórych regionach Podlasia niewychodzony zacier na samogon.
Parszuczków- parszuk, gwarowo w niektórych regionach Podlasia prosiak.


Proboszcz jak doszedł do kazania to zagrzmiał jak tromby anielskie w sądny dzień.
- Moi kochani parafianie!! Chciałbym was powiadomić o znakach na ziemi, jakie zobaczyłem a zwiastujące niechybny Sąd Boży!!
Mnie stało zimno i potem zlał się cały.
- Nie dalej jak tydzień temu ujrzałem rzecz trwożącą a zapewne za sprawą Boga najwyższego mi okazaną.
Szukał ja wzrokiem Antka czy aby to o nim tak proboszcz nie nadaje. Chciał zobaczyć jego zachowanie.
- Spacerując nad naszą rzeczką moim oczom ukazał się znak Apokalipsy!!- Wszyscy wierni chóralnie zaszemrali- Oto ryby w wodzie do góry brzuchami płynęły inne zaś do brzegu podpływały i wyskakiwały na piach jak opętane.
No to ja był już w domu. Wiedział ja, że to żadna Apokalipsa tylko Antkowy niewypał wylany do rzeki. Proboszcz grzmiał dalej.
- Opuszczacie moi kochani msze święte!! Coraz mniej młodzieży widzę w niedzielę w kościele. Jak zatem chcecie dostąpić łaski i Królestwa Bożego kiedy sami przed nosem Jezusa Chrystusa drzwi zamykacie!! Powiadam wam, że prędzej wielbłąd przejdzie przez ucho igielne niż wy bramy raju!!! Bestia zalęgła się w waszych umysłach! Wolicie telewizję oglądać niż w mszy świętej uczestniczyć!!- Proboszcz aż zbielałymi dłońmi wsparł się o ołtarz i spąsowiał na twarzy.
- Zobaczcie jak wygląda Dom Boży! Bóg patrzy na was przez dach dziurawy i liczy swoje owieczki. Nie wstyd wam?!!- Wszyscy jak na komende pospuszczali głowy i patrzyli pod nogi jakby, kto co tam wysypał.- Te ryby płynące do góry brzuchami to znak! Znak upadku wiary i odwrotu od religii ojców!!- Proboszcz spojrzał na Antka takim wzrokiem, że o mało nie przeciął go na wpół. No i wtenczas zaczoł się Armagedon.
Antek padł na kolana jak rażony piorunem i zaczoł na głos odmawiać.
- Ojcze nasz któryś jest w niebie…
Za nim wszyscy padli na kolana i chóralnie dołączyli do modlitwy. Ja wiedział, że Antek raczej pokutuje w swojej intencji no, ale reszta poczuła się bogobojna i chciała pokazać swoją wiarę.
Proboszcz aż zaniemówił! Wzioł hostię w ornat i uniósł do góry klękając przy ołtarzu.
Przez trzy niedzieli z rzędu nikt nie skąpił na tacę, aby oddalić Apokalipsę.
Antek jak zauroczony latał na plebanię no chyba nie do spowiedzi raczej a w inszy sposób odkupywał swoje winy.
Siedział sobie wieczorem na ganku i niuchał zapach maciejki, co wszędzie go czuć było. Robiło się tak miło i wspominali się czasy kawalerki.
Aniuta przysiadłą się obok. Złość już jej minęła.
- Oj Władek, jaki piękny wieczór- rzekła.
- No!- odpowiedział i zaczoł skręcać cybucha - Maciejki pachno cały czas tak samo jak za kawalerki- rozmarzyła się Aniuta.
- No!- odpowiedział i puścił chmurę dymu- jak za kawalerki pachno.
By zapomniał! Na zgodę z Aniuto że Apokalipsa nie nadeszła obiecał że kupie większy zamrażalnik żeb na Boże Narodzenie jak parszuczka się ubije było jeszcze miejsce dla gdaczących skazańców.
Antek dalej pędzi bimber, ale już nie eksperymentuje żeb kolejnej Apokalipsy nie stworzyć. Od czasu do czasu za pokute proboszczowi na sprobowanie podrzuci żeb miał, czym popa Mikołaja ugościć jak o zbawieniu trzody Bożej do północy debatujo.

Cybucha- cybuch gwarowo samodzielnie skręcany papieros
Parszuczka- parszuk, w niektórych rejonach Podlasia gwarowo świniak



Białystok 2008-12-17 Marek Leszczyński


Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Śro 11:57, 17 Gru 2008, w całości zmieniany 1 raz
 
cieniu1969
Administrator


Dołączył: 23 Lut 2008
Posty: 6420
Przeczytał: 0 tematów


 PostWysłany: Pon 18:29, 23 Mar 2009    Temat postu: Back to top

- Hahahahah!- Zaśmiała się spojrzawszy na siekierę.- Ty durniło jeden, ty myślał że Ciebie chciała jo rąbać? Hahahah!- Zaśmiała się jeszcze raz.

smoczku nie jo tylko ja
jo to mówią nad morzem i na sląsku
przynajmniej u nas mówiąWesoly))

posmiałam się
poszukam aniuty:)
 
Zobacz profil autora
Gość






 PostWysłany: Nie 12:30, 19 Kwi 2009    Temat postu: Back to top

Mańka a może Aniuta ma coś z Śląskiej Mazurki? :twisted:
 
Błażej Jacek Klajza
Gość





 PostWysłany: Śro 10:52, 22 Lip 2009    Temat postu: Back to top

hehe dobre dobre Kali chciec więcej Wesoly
 
Gość






 PostWysłany: Pon 21:29, 17 Sie 2009    Temat postu: Back to top

Błażej wejdź na drugą str. tam jest Jakby I część Blue_Light_Colorz_PDT_06 fajnie, że lubicie takie klimaty.Dzięki
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Pisanina Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach